sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 10 ; )

- Więc chciałbym Cię strasznie przeprosić. -powiedział ze smutkiem. - Mam taki charakter, że..
- Justin. -powiedziałam.
- Nie przerywaj mi, daj mi powiedzieć do końca. Mam taki charakter, że jak ktoś mnie porządnie zdenerwuje to wybucham złością i nie panuję nad nią. -powiedział i spuścił głowę w dół.
- Rozumiem Justin, już Ci wybaczyłam nie musisz mnie przepraszać wystarczyło naprawdę raz. -powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Wiesz jest coś jeszcze, co chciałbym Ci powiedzieć...-powiedział, a z jego wyrazu twarzy nie można było nic wyczytać.
- Słucham ? -powiedziałam, a moje serce zaczęło mocniej bić.
- No bo chodzi o to, że mi się strasznie podobasz. -powiedział i popatrzył mi w oczy.
- Coo?! Przesłyszałam się, czy ty powiedziałeś, że ja Ci się podobam? -powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Tak. Wiem, że to brzmi dziwnie, bo pierw Cię wyzywam, biję a teraz to mówię...Ale chciałbym, żeby pomiędzy nami nie było żadnych sprzeczek i żebyśmy się przyjaźnili. -powiedział z uśmiechem.
- Och Justin, specjalnie to przygotowałeś żeby mi powiedzieć, że Ci się podobam?
- Tak, a coś jest nie w porządku ? -zapytał zaniepokojony.
- Nie jest wszystko w porządku, kochany jesteś. -powiedziałam czochrając jego grzywkę.
- W takim razie napijemy się wina? -zapytał na co kiwnęłam twierdząco głową i Justin nalał nam alkohol w kieliszki i mi go podał.
- Dziękuję. -powiedziałam i wzięłam łyk wina.
- Brook, ale nie masz mi za złe tego, że wyznałem Ci, że mi się podobasz?
- Nie, no coś ty, ale wiesz ciężko mi w to uwierzyć. Sam wiesz czemu...
- Rozumiem Cię. -powiedział Justin i spojrzał na zegarek w telefonie. -Musimy już iść, bo oni pewnie czekają na nas.
Justin pomógł mi wstać, pozbieraliśmy pozostałości po pikniku i ruszyliśmy do auta. Mój przyjaciel szybko wrzucił rzeczy do bagażnika i otworzył mi drzwi. Wślizgnęłam się na miejsce pasażera, a już po chwili obok mnie siedział Justin. Po chwili dołączyli do nas Amanda z Harrym i ruszyliśmy do domu. Dojechaliśmy do domu po 30 minutach .
- Dziękuję Justin, za wszystko. -powiedziałam i dałam buziaka w policzek chłopakowi na co się uśmiechnął i razem z Harrym odjechał. Razem z Amandą pomachaliśmy do niech i weszłyśmy do domu. W salonie czekali na nas zmartwieni wujkowie.
- Amanda do cholery gdzie byłyście? -zapytał zdenerwowany wujek.
- Tato byłyśmy z kolegami z klasy na pikniku. -powiedziała Amanda i usiadłyśmy na kanapie obok cioci.
- A wiecie która jest godzina? -zapytała ciocia.
- Umm..-wyciągnęłam telefon i spojrzałam na zegarek. - Jest 00:23 trochę późno.
- Jutro macie szkołę, więc idźcie do siebie się myć, spakować i spać. -powiedział wujek i usiadł w fotelu.
Obie wbiegłyśmy po chodach i ruszyłyśmy do swoich pokoi. * Wiedziałam, że ciocia i wujek nieźle się na nas wkurzyli. Mam nadzieję, że nie dostaniemy żadnego szlabanu czy coś*. Po wejściu do pokoju chwyciłam piżamę i poszłam do łazienki. Umyłam ciało żelem i owinęłam się ręcznikiem. Wytarłam ciało i ubrałam piżamę. Wyszłam z łazienki i spakowałam książki na jutrzejszy dzień. Gdy się spakowałam położyłam się na łóżku i zasnęłam.

* RANO * 


6:00! Dzwoni ten cholerny budzik i nie ma szans, aby się sam wyłączył. Gdyby budzik nie był moim telefonem już dawno bym go wyrzuciła. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam oczy, grzywkę zaczesałam do tyłu i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafki na której leżał telefon i wyłączyłam piosenkę która była moim budzikiem. Nałożyłam kapcie i szlafrok po czym zeszłam na dół. Przy stole siedzieli wszyscy oprócz wujka. 
- Czeeść -powiedziałam ziewając. 
- Cześć -powiedziała Amanda, podeszła i pocałowała mnie w policzek po czym znów usiadła a ja wyjęłam sok z lodówki i bez nalewania do szklanki napiłam się z kartonu. 
- Brook, chciałam napić się jeszcze tego soku. -powiedziała lekko zdenerwowana ciocia. 
- Proszę. -powiedziałam podając karton z piciem dla cioci. 
- Nie, dziękuję pij już ten sok, a ja napiję się wody. -powiedziała ciocia wyciągając z lodówki wodę gazowaną, którą nalała do szklanki. Usiadłam przy stole i nałożyłam sobie na talerz sałatkę którą ciocia przyrządziła wczoraj wieczorem. Po zjedzeniu razem z Amandą poszłyśmy do swoich pokoi się przygotować do szkoły. Ubrałam się, lekko pomalowałam, wzięłam z szafki telefon i zeszłam na dół. 
- Gotowa? -zapytała Amanda wstając z kanapy.
- Tak. -powiedziałam z uśmiechem i otworzyłam drzwi. Wyszłyśmy z domu i weszłyśmy do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera i wyjechaliśmy z garażu. Gdy stałyśmy na światłach poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i na wyświetlaczu pisało " Nowa wiadomość od Justin : * " 
- Justin napisał do mnie. -powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Co napisał? -zapytała Amanda, a ja odczytałam wiadomość. 
- Napisał, że czekają na nas na tarasie.
- Okey. -odpowiedziała i zaparkowała samochód na parkingu. Wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy na taras do chłopców. Rozglądnęłyśmy się po tarasie i nie zauważyłyśmy ani Justina ani Harrego więc usiadłyśmy na murku i czekałyśmy na nich. Nagle poczułam męskie ręce na moich biodrach i usłyszałam szept do ucha.
- Ślicznie wyglądasz. -szepnął Justin na co się uśmiechnęłam i zeszłam z murka.  
- Czekałyśmy na was! -powiedziała Amanda udając zdenerwowanie. 
- Przepraszam, więcej to się nie powtórzy. -powiedział Justin. 
- Dzisiaj zabieramy was po szkole na obiad. -dodał Harry na co z Amandą się uśmiechnęłyśmy i poszłyśmy w stronę klasy, bo właśnie zadzwonił dzwonek. Pierwszą lekcją był angielski. Siedziałam sama. Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce przy oknie. Z torby wyjęłam potrzebne mi książki i słuchałam tego co mówiłam pani Delago. Lekcja minęła spokojnie i szybko.W moich uszach rozbrzmiał dźwięk dzwonka, spakowałam się i wyszłam z klasy. Strasznie bolał mnie brzuch więc usiadłam pod oknem. Po chwili podeszła do mnie Amanda z Justinem i Harrym. 
- Brook co jest? -zapytała zmartwiona Amanda. - Jesteś cała blada. 
- Strasznie boli mi w okolicach nerek. -powiedziałam i skuliłam się z bólu. 
- Justin zawieź ją do domu, a ja powiem dla wychowawczyni o co chodzi. Wejdź do nas i powiedz rodzicom co jej jest. -powiedziała Amanda i pomogła mi wstać. Justin wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Usiadłam na miejsce pasażera i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Zatrzymaliśmy się po 10 minutach pod bramą wjazdową. Justin wysiadł, otworzył mi drzwi i wziął na ręce. Stanął ze mną przed drzwiami i zadzwonił dzwonkiem. 
- Dzień Dobry. Przywiozłem ze szkoły Brook, ponieważ strasznie boli ją w okolicach nerek i jest cała blada. -powiedział zaniepokojony Justin.
- Nauczyciel wie? -zapytała ciocia i otworzyła drzwi szerzej na znak aby Justin wszedł ze mną do środka. 
- Tak, Amanda powiedziała, że powie wychowawczyni. 
- Dobrze, zanieś ją do jej pokoju i niech się położy. -powiedziała ciocia i poszła do salonu.
- Dobrze. -odpowiedział Justin i zaniósł mnie do pokoju. Położył na łóżku i gdy miał już wychodzić powiedziałam ciche dziękuję. 


JUSTIN POV

Już miałem wychodzić z pokoju Brook, gry usłyszałem ciche słowo " dziękuję ". Odwróciłem się i zobaczyłem jak na twarzy Brooklyn pojawił się lekki uśmiech. Podszedłem do niej, nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło.

- Trzymaj się, jutro u Ciebie będę. -powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i zatrzymałem się w salonie gdzie siedziała ciocia Brook. 
- Brooklyn jest bardzo słaba. 
- Zaraz pójdę do niej. -powiedziała kobieta. 
- To ja już pójdę. Do widzenia. 
- Ymm.. Justin. 
- Taak? -powiedziałem niepewnie. 
- Dziękuję. -powiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy. 
- Nie ma pani za co dziękować. Przyjaźnię się z Brook i trzeba sobie nawzajem pomagać. -odpowiedziałem i wyszedłem z domu. 

BROOKLYN POV 

Usłyszałam tylko jak Justin odjeżdżał samochodem spod bramy i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili odleciałam w krainę snów. 
Obudził mnie skrzyp podłogi w moim pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącą przy mnie Amandę.
- Jak się czujesz? -zapytała gdy tylko zauważyła, że nie śpię. 
- Strasznie mi słabo, boli z tyłu na dole po prawej stronie i chcę wymiotować. -powiedziałam cichym głosem. 
- Poczekaj, zawołam mamę. -powiedziała Amanda i wstała z łóżka. Po chwili przyszła razem z ciocią. 
- Brook, pogotowie już jedzie. - powiedziała ciocia i zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy do torby. 
- Ciociu czemu mnie pakujesz? Skąd wiesz, że będę leżała w szpitalu? -powiedziałam i próbowałam spojrzeć na ciocię lecz ból głowy mi na to nie pozwalał. 
- Przez telefon wszystko im wyjaśniłam. Kazali Cię spakować i powiedzieli, że za 10 minut będzie karetka.
Nic nie odpowiedziałam tylko próbowałam podnieść się z łóżka, lecz na nic. Nie miałam siły, byłam wykończona. Usłyszałam jak po schodach wchodzi wujek i rozmawia z jakimiś ludźmi. Ujrzałam jak do mojego pokoju wchodzą lekarze. Bez słowa wzięli mnie na nosze i wynieśli z domu. Razem ze mną pojechała Ciocia która cały czas była przy mnie...
_________________________________________________
Ughrr.. Namęczyłam się przy tym rozdziale i mam nadzieję, że wam się spodoba. Dużo pomagała mi Kasia gdy się zacinałam. Następny rozdział już niebawem. Jak myślicie co może być przyczyną bólu w okolicach nerki? Dowiecie się w następnym rozdziale :) Dobranoc.
~ Bertina