sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 10 ; )

- Więc chciałbym Cię strasznie przeprosić. -powiedział ze smutkiem. - Mam taki charakter, że..
- Justin. -powiedziałam.
- Nie przerywaj mi, daj mi powiedzieć do końca. Mam taki charakter, że jak ktoś mnie porządnie zdenerwuje to wybucham złością i nie panuję nad nią. -powiedział i spuścił głowę w dół.
- Rozumiem Justin, już Ci wybaczyłam nie musisz mnie przepraszać wystarczyło naprawdę raz. -powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Wiesz jest coś jeszcze, co chciałbym Ci powiedzieć...-powiedział, a z jego wyrazu twarzy nie można było nic wyczytać.
- Słucham ? -powiedziałam, a moje serce zaczęło mocniej bić.
- No bo chodzi o to, że mi się strasznie podobasz. -powiedział i popatrzył mi w oczy.
- Coo?! Przesłyszałam się, czy ty powiedziałeś, że ja Ci się podobam? -powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Tak. Wiem, że to brzmi dziwnie, bo pierw Cię wyzywam, biję a teraz to mówię...Ale chciałbym, żeby pomiędzy nami nie było żadnych sprzeczek i żebyśmy się przyjaźnili. -powiedział z uśmiechem.
- Och Justin, specjalnie to przygotowałeś żeby mi powiedzieć, że Ci się podobam?
- Tak, a coś jest nie w porządku ? -zapytał zaniepokojony.
- Nie jest wszystko w porządku, kochany jesteś. -powiedziałam czochrając jego grzywkę.
- W takim razie napijemy się wina? -zapytał na co kiwnęłam twierdząco głową i Justin nalał nam alkohol w kieliszki i mi go podał.
- Dziękuję. -powiedziałam i wzięłam łyk wina.
- Brook, ale nie masz mi za złe tego, że wyznałem Ci, że mi się podobasz?
- Nie, no coś ty, ale wiesz ciężko mi w to uwierzyć. Sam wiesz czemu...
- Rozumiem Cię. -powiedział Justin i spojrzał na zegarek w telefonie. -Musimy już iść, bo oni pewnie czekają na nas.
Justin pomógł mi wstać, pozbieraliśmy pozostałości po pikniku i ruszyliśmy do auta. Mój przyjaciel szybko wrzucił rzeczy do bagażnika i otworzył mi drzwi. Wślizgnęłam się na miejsce pasażera, a już po chwili obok mnie siedział Justin. Po chwili dołączyli do nas Amanda z Harrym i ruszyliśmy do domu. Dojechaliśmy do domu po 30 minutach .
- Dziękuję Justin, za wszystko. -powiedziałam i dałam buziaka w policzek chłopakowi na co się uśmiechnął i razem z Harrym odjechał. Razem z Amandą pomachaliśmy do niech i weszłyśmy do domu. W salonie czekali na nas zmartwieni wujkowie.
- Amanda do cholery gdzie byłyście? -zapytał zdenerwowany wujek.
- Tato byłyśmy z kolegami z klasy na pikniku. -powiedziała Amanda i usiadłyśmy na kanapie obok cioci.
- A wiecie która jest godzina? -zapytała ciocia.
- Umm..-wyciągnęłam telefon i spojrzałam na zegarek. - Jest 00:23 trochę późno.
- Jutro macie szkołę, więc idźcie do siebie się myć, spakować i spać. -powiedział wujek i usiadł w fotelu.
Obie wbiegłyśmy po chodach i ruszyłyśmy do swoich pokoi. * Wiedziałam, że ciocia i wujek nieźle się na nas wkurzyli. Mam nadzieję, że nie dostaniemy żadnego szlabanu czy coś*. Po wejściu do pokoju chwyciłam piżamę i poszłam do łazienki. Umyłam ciało żelem i owinęłam się ręcznikiem. Wytarłam ciało i ubrałam piżamę. Wyszłam z łazienki i spakowałam książki na jutrzejszy dzień. Gdy się spakowałam położyłam się na łóżku i zasnęłam.

* RANO * 


6:00! Dzwoni ten cholerny budzik i nie ma szans, aby się sam wyłączył. Gdyby budzik nie był moim telefonem już dawno bym go wyrzuciła. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam oczy, grzywkę zaczesałam do tyłu i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafki na której leżał telefon i wyłączyłam piosenkę która była moim budzikiem. Nałożyłam kapcie i szlafrok po czym zeszłam na dół. Przy stole siedzieli wszyscy oprócz wujka. 
- Czeeść -powiedziałam ziewając. 
- Cześć -powiedziała Amanda, podeszła i pocałowała mnie w policzek po czym znów usiadła a ja wyjęłam sok z lodówki i bez nalewania do szklanki napiłam się z kartonu. 
- Brook, chciałam napić się jeszcze tego soku. -powiedziała lekko zdenerwowana ciocia. 
- Proszę. -powiedziałam podając karton z piciem dla cioci. 
- Nie, dziękuję pij już ten sok, a ja napiję się wody. -powiedziała ciocia wyciągając z lodówki wodę gazowaną, którą nalała do szklanki. Usiadłam przy stole i nałożyłam sobie na talerz sałatkę którą ciocia przyrządziła wczoraj wieczorem. Po zjedzeniu razem z Amandą poszłyśmy do swoich pokoi się przygotować do szkoły. Ubrałam się, lekko pomalowałam, wzięłam z szafki telefon i zeszłam na dół. 
- Gotowa? -zapytała Amanda wstając z kanapy.
- Tak. -powiedziałam z uśmiechem i otworzyłam drzwi. Wyszłyśmy z domu i weszłyśmy do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera i wyjechaliśmy z garażu. Gdy stałyśmy na światłach poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i na wyświetlaczu pisało " Nowa wiadomość od Justin : * " 
- Justin napisał do mnie. -powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Co napisał? -zapytała Amanda, a ja odczytałam wiadomość. 
- Napisał, że czekają na nas na tarasie.
- Okey. -odpowiedziała i zaparkowała samochód na parkingu. Wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy na taras do chłopców. Rozglądnęłyśmy się po tarasie i nie zauważyłyśmy ani Justina ani Harrego więc usiadłyśmy na murku i czekałyśmy na nich. Nagle poczułam męskie ręce na moich biodrach i usłyszałam szept do ucha.
- Ślicznie wyglądasz. -szepnął Justin na co się uśmiechnęłam i zeszłam z murka.  
- Czekałyśmy na was! -powiedziała Amanda udając zdenerwowanie. 
- Przepraszam, więcej to się nie powtórzy. -powiedział Justin. 
- Dzisiaj zabieramy was po szkole na obiad. -dodał Harry na co z Amandą się uśmiechnęłyśmy i poszłyśmy w stronę klasy, bo właśnie zadzwonił dzwonek. Pierwszą lekcją był angielski. Siedziałam sama. Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce przy oknie. Z torby wyjęłam potrzebne mi książki i słuchałam tego co mówiłam pani Delago. Lekcja minęła spokojnie i szybko.W moich uszach rozbrzmiał dźwięk dzwonka, spakowałam się i wyszłam z klasy. Strasznie bolał mnie brzuch więc usiadłam pod oknem. Po chwili podeszła do mnie Amanda z Justinem i Harrym. 
- Brook co jest? -zapytała zmartwiona Amanda. - Jesteś cała blada. 
- Strasznie boli mi w okolicach nerek. -powiedziałam i skuliłam się z bólu. 
- Justin zawieź ją do domu, a ja powiem dla wychowawczyni o co chodzi. Wejdź do nas i powiedz rodzicom co jej jest. -powiedziała Amanda i pomogła mi wstać. Justin wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Usiadłam na miejsce pasażera i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Zatrzymaliśmy się po 10 minutach pod bramą wjazdową. Justin wysiadł, otworzył mi drzwi i wziął na ręce. Stanął ze mną przed drzwiami i zadzwonił dzwonkiem. 
- Dzień Dobry. Przywiozłem ze szkoły Brook, ponieważ strasznie boli ją w okolicach nerek i jest cała blada. -powiedział zaniepokojony Justin.
- Nauczyciel wie? -zapytała ciocia i otworzyła drzwi szerzej na znak aby Justin wszedł ze mną do środka. 
- Tak, Amanda powiedziała, że powie wychowawczyni. 
- Dobrze, zanieś ją do jej pokoju i niech się położy. -powiedziała ciocia i poszła do salonu.
- Dobrze. -odpowiedział Justin i zaniósł mnie do pokoju. Położył na łóżku i gdy miał już wychodzić powiedziałam ciche dziękuję. 


JUSTIN POV

Już miałem wychodzić z pokoju Brook, gry usłyszałem ciche słowo " dziękuję ". Odwróciłem się i zobaczyłem jak na twarzy Brooklyn pojawił się lekki uśmiech. Podszedłem do niej, nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło.

- Trzymaj się, jutro u Ciebie będę. -powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i zatrzymałem się w salonie gdzie siedziała ciocia Brook. 
- Brooklyn jest bardzo słaba. 
- Zaraz pójdę do niej. -powiedziała kobieta. 
- To ja już pójdę. Do widzenia. 
- Ymm.. Justin. 
- Taak? -powiedziałem niepewnie. 
- Dziękuję. -powiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy. 
- Nie ma pani za co dziękować. Przyjaźnię się z Brook i trzeba sobie nawzajem pomagać. -odpowiedziałem i wyszedłem z domu. 

BROOKLYN POV 

Usłyszałam tylko jak Justin odjeżdżał samochodem spod bramy i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili odleciałam w krainę snów. 
Obudził mnie skrzyp podłogi w moim pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącą przy mnie Amandę.
- Jak się czujesz? -zapytała gdy tylko zauważyła, że nie śpię. 
- Strasznie mi słabo, boli z tyłu na dole po prawej stronie i chcę wymiotować. -powiedziałam cichym głosem. 
- Poczekaj, zawołam mamę. -powiedziała Amanda i wstała z łóżka. Po chwili przyszła razem z ciocią. 
- Brook, pogotowie już jedzie. - powiedziała ciocia i zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy do torby. 
- Ciociu czemu mnie pakujesz? Skąd wiesz, że będę leżała w szpitalu? -powiedziałam i próbowałam spojrzeć na ciocię lecz ból głowy mi na to nie pozwalał. 
- Przez telefon wszystko im wyjaśniłam. Kazali Cię spakować i powiedzieli, że za 10 minut będzie karetka.
Nic nie odpowiedziałam tylko próbowałam podnieść się z łóżka, lecz na nic. Nie miałam siły, byłam wykończona. Usłyszałam jak po schodach wchodzi wujek i rozmawia z jakimiś ludźmi. Ujrzałam jak do mojego pokoju wchodzą lekarze. Bez słowa wzięli mnie na nosze i wynieśli z domu. Razem ze mną pojechała Ciocia która cały czas była przy mnie...
_________________________________________________
Ughrr.. Namęczyłam się przy tym rozdziale i mam nadzieję, że wam się spodoba. Dużo pomagała mi Kasia gdy się zacinałam. Następny rozdział już niebawem. Jak myślicie co może być przyczyną bólu w okolicach nerki? Dowiecie się w następnym rozdziale :) Dobranoc.
~ Bertina



 















poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 9

przeczytajcie notkę pod rozdziałem :*
Rozmawialiśmy z Justinem i dałam wyciągnąć się na wieczorny spacer. Miałam wziąć Amandę, a Justin Harrego i spotkać się nad jeziorem. Pożegnałyśmy się z Justinem i poszłyśmy na swoje miejsce.
- Składamy się? -zapytałam Amandy na co kiwnęła twierdząco głową i złożyła koc ,a ja ręczniki i schowaliśmy je do torby. Szłyśmy w ciszy do domu przez około 10 minut. Weszłyśmy do domu i usiadłyśmy na kanapie.
- Jesteś głodna, bo idę robić spaghetti. -powiedziała Amanda i wstała kierując się w stronę kuchni. Krzyknęłam krótkie "tak" i wzięłam do ręki telefon. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest 17:21. Od razu krzyknęłam do Amandy.
- Amanda jest 17:21! Zrób spaghetti a ja idę się przebrać potem ty pójdziesz ok? -krzyknęłam i poszłam na górę do swojego pokoju gdzie usłyszałam jak Amanda krzyczy "OK" Wzięłam z szafy ubrania i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, włosy związałam w koka i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole.
- Ja już zjadłam i idę się umyć. -powiedziała Amanda i poszła do swojego pokoju. Nałożyłam sobie jedzenie na talerz i powoli jadłam. Gdy skończyłam włożyłam talerz do zmywarki i usłyszałam jak Amanda schodzi po schodach na dół.
- Amanda jest jeszcze jedno takie małe pytanko.
- Jakie? -powiedziała.
- Gdzie jest do cholery wujek z ciocią?
- Ymmm... Mama ma jakieś spotkanie... A tata poszedł do jakiegoś tam kolegi.. -odpowiedziała po krótkim zastanoweiniu
- Aha. Okey. -powiedziałam.
W tym momencie poczułam wibracje swojego telefonu.Na wyświetlaczu pojawiła mi się nazwa "Justin".  Szybko odebrałam i usłyszałam w słuchawce głos  chłopaka :
 - Brook plany się zmieniły za pięć minut z Harrym będę pod waszym domem. -powiedział. 
 - Okej. -odpowiedziałam. Potem usłyszałam tylko jak się rozłącza.
 - Justin i Harrym za pięć minut będą pod naszym domem. 
 - Ale przecież miałyśmy iść nad jezioro do nich. -powiedziała zdziwiona. 
- No tak, ale się zmieniły plany
* Jestem ciekawa co zaplanowali.* Amanda wzięła swoją kurtkę i nałożyła trampki. Jakby wyczuła, że chłopcy właśnie przyjechali pod bramę naszego domu.Po kilku sekundach usłyszałam pukanie do drzwi. Błyskawicznie do nich podeszłam i otworzyłam. Przede mną ukazały się dwie sylwetki ,które (jak pewnie się domyślacie) należały do Justina i Harrego. Mimowolnie się uśmiechnęłam i wpuściłam ich do środka.
-Więc co to za zmiana planów? -zapytałam zaciekawiona.
-Chyba śnisz że powiem Ci o co chodzi... To ma być niespodzianka. -odpowiedział Justin z tym jego chytrym uśmieszkiem.
-To ty chyba pozjadałeś rozumy, że pojadę z człowiekiem, który mnie uderzył nie wiadomo gdzie. -powiedziałam 
Justin spojrzał na mnie z tą samą wrogością  jaką miał przed spoliczkowaniem mnie.
-Jezuu Brook... Czy ty zawsze będziesz mi to wypominać?! -powiedział zdenerwowany
-Justinnn...-przeciągnęłam- Nie będę Ci tego do końca życia wypominać, ale wiedz że nigdy o tym nie zapomnę. -odpowiedziałam
- No przepraszałem Cię już za to. -powiedział za smutną miną. - Idziemy? - dodał po czym wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu.
Siedziałam z przodu razem z Justinem, który prowadził, a Harry z Amandą z tyłu. Ani ja, ani Justin nie odzywaliśmy się do siebie natomiast moja siostra i Harry chyba nawet nieźle się bawili. Wnioskuję to po ty, że ciągle się z czegoś śmiali. Strasznie znudziła mi się ta jazda. Pomyślałam, że włączę radio.Nacisnęłam guzik i podgłośniłam muzykę. Akurat leciała moja ulubiona piosenka. Zaczęłam ją cicho nucić, ale tuż po chwili tak się "wczułam" w jej rytm, że zaczęłam śpiewać. Nie zwracałam uwagi na Amandę , Justina i Harrego. Po prostu śpiewałam, gdy tylko piosenka ucichła odwróciłam się w stronę szyby i wpatrywałam się w krajobraz za nią. Nagle usłyszałam oklaski.Zdziwiona odwróciłam się w tył i od razu się uśmiechnęłam. 
-WOW!!! Siostra nie wiedziałam, że śpiewasz. -powiedziała Amanda
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz kochana -odpowiedziałam posyłając jej buziaka.
Gdy tylko skończyłam mówić samochód się zatrzymał i ujrzałam przepiękna łąkę na której znajdowało się mnóstwo kwiatów.
- Amanda. Harry teraz porywa Cię na dwie godzinki. Ja zabieram na dwie godziny Brook. -powiedział Justin i wziął mnie za rękę. 

Nie ukrywam, że się trochę bałam, ale już po chwili ujrzałam kocyk, wino i na środku różę. Podeszliśmy bliżej, Justin schylił się po kwiatka i mi go wręczył.
-Dziękuję -powiedziałam z uśmiechem na ustach.
Muszę przyznać, że naprawdę się postarał. Atmosfera była wspaniała, usiedliśmy na kocu i Justin zaczął rozmowę:
-Brook wiesz, że chciałem z tobą porozmawiać i od tego zacznę. 
-Okey. No to słucham, jestem ciekawa co mi powiesz. -powiedziałam ciekawa tego co mi powie
-Więc.... 

___________________________________________________________________________________

Hej :) Ten rozdział napisałam za Bertinę , ponieważ ona jest chora :( Jednakże bardzo mi pomagała :*
Podobał się wam rozdział?? Jak sądzicie co Justin powie dla Brook?? Będą parą czy nie??
Wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale :* Pozdrawiam /Kasia
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 8.

Justina stojącego naprzeciwko mnie. Spojrzałam mu w oczy , wyrwałam mu się z objęć i poszłam szybkim krokiem do kuchni. Zobaczyłam, że przez tłum tańczących ludzi przebija się Amanda. Podeszła do mnie i od razu zaczęła się wypytywać co się stało:
- Ej, co jest ? -zapytała .
- Tańczyłam ,a Justin objął mnie w pasie. Mam dość tego, że ciągle do mnie lezie. Uderzył mnie i myśli, że teraz tak o tym zapomnę? -powiedziałam podirytowana.
- No tak, więc miej na niego wyjebane i chodź się bawić. Po to tu przyszłyśmy.
-Masz rację nie bd psuć sb zabawy przez takiego gnojka. - powiedziałam z uśmiechem na ustach
Amanda pociągnęła mnie na parkiet i zaczęłyśmy bawić się w najlepsze. Wyglądałyśmy trochę jak takie niewyżyte dziewczynki, które pierwszy raz są na imprezie, ale w końcu to nasza pierwsza wspólna impreza więc mamy prawo. Bawiliśmy się w najlepsze. Była godzina 1:35 więc postanowiłyśmy jechać do domu, aby nie narobić przypału. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i wyszłyśmy z domu Rick'a. Błyskawicznie wsiadłyśmy do samochodu i jakieś 10 minut później byłyśmy już w domu. Na paluszkach (dosłownie) weszłyśmy do domu aby nie obudzić wujka i cioci. Od razu ruszyłam w stronę swojego pokoju, a Amanda poszła do siebie. Przebrałam się w piżamę i wślizgnęłam się pod kołdrę. Nie mogłam zasnąć ciągle miałam przed oczami tego dupka. O 3:00 dostałam sms :
*od nieznany*
Przepraszam za dziś i za wszystko co zrobiłem.
*do nieznany*
kim ty jesteś i skąd masz mój numer?!
*od nieznany*
no, a jak myślisz? kto mógłby Cię przepraszać za to co zrobił?
* do nieznany *
 Justin? ; o
 * od nieznany *
 Taak. Przepraszam, mogła byś jutro wyjść ze mną na spacer? ; ]
 * do nieznany *
 Pomyślę nad tym i jutro dam Ci znać, a teraz idę spać Dobranoc.
 * od nieznany *
 Dobranoc ; *
Odłożyłam telefon i zasnęłam .
Wstałam o 11:30. *miałam szczęście że dziś jest sobota*  Leniwie zwlokłam się z łóżka wzięłam ciuchy i ruszyłam pod prysznic.Po moim ciele zaczęła spływać gorąca woda. Bardzo odprężył mnie ten prysznic może i nie trwał za długo ,ale ja wręcz kocham krótkie ciepłe prysznice. Z łazienki wyszłam 10 minut później ubrana w moje ulubione spodenki.Zeszłam na dół i przywitałam się ze wszystkimi. 
 - Czeeść. -powiedziałam i usiadłam przy stole. 
 - Cześć śpioszku. -powiedziała Amanda i pocałowała mnie w policzek. 
- Jakieś plany na dziś? -zapytałam z uśmiechem i wzięłam ze stołu sałatkę którą nałożyłam na talerz.             
 - Pójdziemy na spacer, może jezioro? -zapytała Amanda.
 - Jasne, to zjemy i pójdziemy nałożyć strój ok?
 -Okey. -powiedziała i dokończyłyśmy jeść. 
Po zjedzonym posiłku poszłam do swojego pokoju i nałożyłam strój na siebie. Ubrałam spodenki i bluzkę na ramiączkach na wierzch i zeszłam na dół. Amanda ubrana już na mnie czekała.* Muszę przyznać, że mam seksowną siostrę* Amanda jak tylko mnie zobaczyła otworzyła buzię i zrobiła wielkie oczy mówiąc:
-WOW. Siostra no, no nie wiedziałam, że ty taka seksowna jesteś.-zaśmiałam się
-Dzięki. Ale i tak nie przebiję twojego seksapilu.
-No masz racje mnie nikt nie przebije. -puściła mi oczko.
-Jak zwykle skromna. -powiedziałam 
We dwie zaczęłyśmy się śmiać. 5 minut później wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy w stronę plaży. Po drodze kupiłyśmy sobie krem z filtrem i coś do picia. Gdy doszłyśmy na plażę rozłożyłyśmy ręczniki , zdjęłyśmy ciuchy i byłyśmy tylko w strojach opalałyśmy się na słoneczku.
JUSTIN POV
Jezu jaki ja jestem głupi. Brook podoba mi się od początku, a ja najpierw ją biję i potem jeszcze podchodzę i z nią tańczę. Ja jestem jakiś pojebany. Bardzo mi na niej zależy po prostu zakochałem się myślałem, że przynajmniej przy niej nie wybuchnę i nie będę agresywny. No ale moja agresja zawsze ze mną wygrywa, czuję się tak jakby we mnie były dwie różne osoby. Dopóki nikt mnie nie wkurzy to wszystko jest okey jestem miły i wgl. Ale niech tylko ktoś mnie wyzwie lub powie coś co mi się nie spodoba to automatycznie wybucham złością. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Zastanawiałem się kto to, bo nie spodziewałem się gości. Podszedłem do drzwi, otworzyłem je a moim oczom ukazał się Richard (były chłopak Amandy i przyjaciel Justina)
-Co ty tu robisz stary ? -zapytałem z ciekawości 
-Ja no ten no przyszedłem po Ciebie, bo idziemy na plażę. -odpowiedział
-Aha... Chociaż to nawet dobry pomysł.Wejdź i daj mi 5 minut tylko się przebiorę. -powiedziałem i wpuściłem go do środka.
Poszedłem szybkim krokiem do pokoju i przebrałem się w odpowiednie ciuchy. Po chwili zszedłem na dół do salony gdzie siedział Richard. 
 - Możemy iść. -powiedziałem i założyłem buty. 
 - To chodź. -powiedział Richard i wyszliśmy z domu.
 Po niecałych 20 minutach byliśmy na miejscu.Rozłożyliśmy ręczniki i usiedliśmy na nich. W oddali zauważyłem 2 znane mi istotki. Były to Book i Amanda.Chciałem wziąć Richarda i do nich podejść, ale wiem, że te spotkanie skończyło by się wielką kłótnią. Może my byśmy na tym nie ucierpieli, ale dziewczyny na pewno, a w szczególności Amanda.* Szczerze to nie popieram zachowania mojego przyjaciela, bo postąpił jak ostatni kretyn zostawił taką piękną dziewczynę dla takiej pustej lali. Mam nadzieję,że tego żałował, ale to już nie moja sprawa.* Siedziałem tak bezczynnie z 15 minut, aż znudzony powiedziałem:
-Richard ja idę po coś do picia.Chcesz coś? - zapytałem
-Jasne weź mi colę. -powiedział
-Ok.To ja idę zaraz wrócę. -powiedziałem szybko i ruszyłem w stronę baru.
Przy ladzie baru zauważyłem Brook. Nawet przez chwilę się nie wahałem i do niej podszedłem. 
-Hej.Co tam?- powiedziałem lekko zestresowany.
-Hej.A nic, wiesz plaża i te sprawy.A tak właściwie to co ty tu robisz? -zapytała zdziwiona
BROOKLYN POV
Leżałyśmy z Amandą z 30 minut, ale po tym czasie zachciało się nam jeść. Więc wstałam i ruszyłam do baru po frytki.Złożyłam zamówienie i czekałam, aż kelner mi je poda. Gdy podszedł do mnie jakiś chłopak.Na początku nie zwracałam uwagi kto to, bo mało mnie to obchodziło. Nagle on zaczął rozmowę:
-Hej.Co tam? -powiedział *znałam ten głos, wtedy odwróciłam głowę i ujrzałam Justina*
-Hej.A nic, wiesz plaża i te sprawy.A tak właściwie to co ty tu robisz? -zapytałam zdziwiona jego obecnością

-----------------------------------------------------------------------------------
I jak ? 
Jesteście ciekawi o czym będą rozmawiali?
Wszystkiego dowiecie się w nowym rozdziale ;) /Kasia
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 7.

Justin popatrzył się na mnie z taką wrogością w oczach. I tak po prostu uderzył mnie w policzek. Momentalnie zaczęły płynąć mi łzy. *Justin stał jak słup soli nawet nie przeprosił  nie wiem co jest z nim nie tak. * Szybko wybiegłam z tego schowka i skierowałam się w stronę łazienki. Amanda chyba mnie zauważyła bo od razu wbiegła za mną. I zaczęła mnie dopytywać :
-Brook co ci się stało?! Kto ci to zrobił?!
-To Jus..tin . Uderzył mnie z całej siły w policzek. - odpowiedziałam z łzami w oczach
-Co za gnojek!!! Niech ja go tylko dorwę!!! - powiedziała zirytowana
-Amanda spokojnie. - powiedziałam
Ona chyba tego nie usłyszała, bo wybiegła z toalety jak postrzelona. * Szczerze bałam się co ona może zrobić, bo jeśli chodzi o sprawy rodzinne to jest nieobliczalna* Szybko wybiegłam z łazienki i w oddali  ujrzałam moją siostrę, która właśnie zaczęła okładać Justina pięściami. Należało mu się to, ale nie chciałam żeby Amanda miała kłopoty. Dlatego szybko do nich podbiegłam i oderwałam ją od Justina. Ona strasznie się wyrywała, ale ja powiedziałam jej tylko:
-Amanda zostaw tego dupka. NIE WARTO - podkreśliłam
Justin posłał mi złowrogie spojrzenie. Ale ja go zignorowałam. *Myślałam, że jest inny niż ludzie mówią, a mówili o nim same najgorsze rzeczy. Na początku myślałam, że jest nawet miły. Ale to są tylko te pieprzone pozory. Nadal nie mogę uwierzyć, że mnie uderzył. Jak on tak mógł. Już nigdy się do niego nie odezwę.*
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek na lekcje. Miałam teraz historię i jak na złość miałam ją z Justinem. Ale to nic dam sobie radę. Pospiesznie ruszyłam do szafki po potrzebne książki i skierowałam się do sali 213. Pod salą stał już pan Bieber i jego paczka. Czułam ich wzrok na sobie, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Widziałam jak do klasy zbliża się pan Quin. Nawet cieszyłam się z tego, że mam lekcje właśnie z nim. Już po 10 minutach lekcji musiał przesadzić Justina do mnie, bo ten gnojek gadał z Harrym. * Kurwa, czemu akurat z nim? *
- Co robisz dziś po szkole? -zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Na pewno nic związanego z Tobą gnojku. -powiedziałam i przez resztę lekcji nie zwracałam uwagi na Bieber'a. Zadzwonił dzwonek i razem z Amandą ruszyłam w stronę stołówki. Usiadłyśmy przy oddzielnym stoliku i jadłyśmy spaghetti. Niespodziewanie usłyszałyśmy gry do wszystkich przychodzi wiadomość w tym samym czasie. Razem z Amandą wyciągnęłyśmy telefony i przeczytałyśmy wiadomość.
* Od Rick *
Domówka dziś o 19:30 na Will street ! 

- Amanda idziemy? -zapytałam.

- Jasne, chociaż się odstresujemy. 
- A ciocia i wujek nam pozwolą ? -zapytałam zaniepokojona. 
- Rick jest synem ich przyjaciół więc luz. -odpowiedziała na spontanie i kończyłyśmy jeść lunch. Po 20 minutowej przerwie zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję czyli matematykę. Weszliśmy do klasy, przywitaliśmy się z nauczycielką i wyjęliśmy książki.
- Wyciągamy karteczki. -powiedziała starsza kobieta. * Ja pierdole nic nie umiem. Jak dostanę pałę to nie zdam. * 
- To jest łatwa kartkówka więc powinniście ją napisać minimum na dwójkę. -dodała po czym skończyła rozdawać kartki na których były zadania i stanęła przy tablicy zapisując temat. Kartkówka tak jak mówiła pani była łatwa więc nie powinnam dostać jedynki, a przynajmniej trójkę. Po 5 minutach pani zebrała kartki i wróciliśmy do lekcji która szybko minęła i zadzwonił dzwonek. Razem z Amandą wyszłam ze szkoły i szłyśmy w stronę domu. Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Przywitałyśmy się z ciocią i wujkiem. 
- Czeeść. -powiedziałam i padłam na kanapę w salonie. Amanda usiadła obok mnie i zaczęła rozmowę z rodzicami. 
- Mogłybyśmy dzisiaj pójść na małą imprezkę do Rick'a? - zapytała Amanda robiąc słodką minę. 
- Nie ma sprawy, tylko przed drugą widzę was obie w domu. -powiedział wujek Max a my poszłyśmy do swoich pokoi się przygotowywać, bo była 16:49. Weszłam do swojego pokoju i od razu zaczęłam grzebać w szafie, bo nie wiedziałam co wybrać. Po 10 minutach zastanawiania się postanowiłam wybrać ten strój. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam sukienkę i buty. Do tego lekko się pomalowałam a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół i zobaczyłam siedzącą na kanapie Amandę. 
- Gotowa? -zapytała.
- Jasne, możemy wychodzić tylko wezmę telefon i klucze do torebki. -powiedziałam i po 5 minutach byłyśmy już w samochodzie. Po 30 minutowej jeździe byłyśmy na miejscu. Zaparkowałyśmy Amandy ferrari i wszyscy skierowali wzrok na nas. Czułam się trochę skrępowana, ale przy Amandzie wrzuciłam na luz i weszłyśmy do środka. Wszyscy bawili się już w najlepsze więc razem z siostrę postanowiłyśmy iść na parkiet. Akurat szła moja ulubiona piosenka przy której dałam się porwać muzyce i tańczyłam w rytm. Poczułam, że ktoś łapie mnie w biodrach i szepcze do ucha "Wiedziałem, ze się spotkamy". Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam...
________________________________________
Kogo mogła ujrzeć Brook? Co zrobi gdy zobaczy osobę której nienawidzi ? Dowiecie się w kolejnym rozdziale naszego opowiadania. Mam nadzieję, że się podoba. Początek napisała Kasia, bo kompletnie nie wiedziałam co pisać. Zapraszam na bloga : ) 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ : ) 
~ Bertina











niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 6

KAŻDY KOMENTARZ TO MOTYWACJA DO NOWEGO ROZDZIAŁU :) 

 Sindy zaczęła beczeć a łzy zmywały jej puder z twarzy. Gdy Pani Rusher wyszła z magazynu od razu zapytała blondi co się stało. 
- Sindy, dlaczego płaczesz? Ktoś Ci coś zrobił? -zapytała zaniepokojona.
 - Nic się nie stało proszę pani. Sindy po prostu się wywaliła.
 - No dobrze. W takim razie Sindy usiądź na ławce a wy rozwieście siatkę i podzielcie się na dwie drużyny.
- Dobrze prze pani - odpowiedziałam z łobuzerskim uśmiechem.
Chłopcy błyskawicznie rozwiesili siatkę. A my zaczęłyśmy dzielić się na drużyny. W drużynie byłam razem z Justinem, Harrym i Richardem.Akurat wyszło tak, że byłam sama z chłopakami w drużynie, ale mi to nie przeszkadzało. * Lubię grać w siatkówkę. Muszę popisać się przed Justinem. Zaczyna mi się podobać* Gra zaczęła się spokojnie. Słyszałam jak chłopacy mówili coś na mój temat i Justin cały czas się na mnie gapił. Nie zauważył lecącej piłki i dostał prosto w twarz. Harry podał mu rękę i Justin wstał z podłogi.
 - Na przyszłość nie patrz się tak na Brook, bo gorzej dostaniesz. -zaśmiał się Harry i wróciliśmy do gry.  
Wf  skończył się 5 minut później.
Po dzwonku szybko ruszyłam do szatni, aby przebrać się w normalne ciuchy. Razem z Amelią po 5 minutach wyszłyśmy z szatni i ruszyłyśmy pod salę od historii. Usiadłyśmy pod drzwiami klasy i napiłam się wody. Zobaczyłam, że z zakrętu wychodzi Bieber z Harrym bez koszulki. Tą wodę co miałam w buzi wyplułam na ziemię ze zdziwienia, że mają takie wyrzeźbione klaty. Długo się nie napatrzyłyśmy, bo pani Blown kazała im założyć bluzki. Zdziwiło mnie to, bo Bieber usiadł koło mnie a Harry koło Amelii.
 - Brook nieźle grasz. Może razem z Amandą zapiszecie się na trening siatkówki? Codziennie na 16 do 18? -zapytał uśmiechnięty Justin. 
 - Zastanowimy się. -burknęłam. 
- Czemu jesteś taka niemiła?
 - A ty wczoraj byłeś miły dla mnie? -zapytałam z chytrym uśmieszkiem.
- Wczoraj byłem głupi. Przepraszam. - odpowiedział robiąc minę szczeniaczka.
-Przeprosiny przyjęte. A teraz nie rób już tej miny. - powiedziałam
-Coś ci się nie podoba? - powiedział zdenerwowany
-Ta mina mi się nie podoba. Wglądasz jak PEDO Justin. - podkreśliłam
-Jaki ci pedo?! Ja jestem stu procentowym facetem. - odpowiedział wkurzony
-Dobra , dobra już się nie złość Bieber. 
Każdy zaczął się śmiać oprócz pana Biebera. Justin nieoczekiwanie wstał i pociągnął mnie za nadgarstek. *Szczerze wystraszyłam się go trochę, nagle stał się taki agresywny. * Zaciągnął mnie do jakiegoś schowka na szczotki. Przygwoździł
 do ściany i zaczął rozmowę:
-Mała uważaj co mówisz. Bo może to się źle dla ciebie skończyć rozumiesz?! 
-Dobra rozumiem. Ale nie rozumiem jednego. - powiedziałam zirytowana
-Czego ty nie rozumiesz ? - powiedział zaciekawiony
-Ciebie, a konkretniej twojego zachowania. - odpowiedziałam
-Ja zachowuję się jak najbardziej normalnie. A jeśli ci coś nie pasuje to już nie mój problem. - powiedział z uśmieszkiem
-Yghm - westchnęłam
Justin popatrzył się na mnie z taką wrogością w oczach. I .......

___________________________________________________________________________________
Hej :) 
Rozdział był pisany w większości przeze mnie,a Bertina pomagała mi tylko w niektórych momentach :)
Mam nadzieję że się podoba :) Jeśli chcecie szybciej 7 rozdział to komentujcie :) / Kasia

KAŻDY KOMENTARZ TO MOTYWACJA DO PISANIA DALEJ

 





piątek, 24 stycznia 2014

UWAGA!!!!

Dzisiaj już nie dam rady napisać rozdziału. Przepraszam że was zawiodlam :( ale po prostu nie mam siły... Jeszcze raz PZEPRASZAM :( Mam nadzieje że wybaczycie :)         /Kasia

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 5.

Rano obudził mnie budzik, który nastawiłam poprzedniego wieczoru. Podniosłam się do pozycji siedzącej i go wyłączyłam, głowę skierowałam w stronę zegarka wiszącego na ścianie. Była godzina 6:55 więc wstałam z łóżka i poszłam na dół do jadalni. Przy stole siedziała Amanda ze swoimi rodzicami.
- Cześć. -powiedziałam z uśmiechem i usiadłam przy stole.
- Cześć. -usłyszałam odpowiedź i zabrałam się do jedzenia. Wzięłam dwa naleśniki polane czekoladą i je zjadłam.
- Idę na górę przygotować się do szkoły. -powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju. Wzięłam z garderoby ubrania do szkoły i weszłam z nimi do łazienki. Rozebrałam się, włosy związałam w kok i weszłam do kabiny prysznicowej. Szybko się odświeżyłam i wyszłam. Ubrałam się, włosy rozpuściłam i zostawiłam w ich naturalnym stanie. Wyszłam z łazienki , wzięłam torbę z książkami do której schowałam telefon i portmonetkę. Zeszłam na dół i podeszłam do Amandy.
- To jak idziemy? -zapytałam ucieszona.
- Jasne. -odparła Amanda.
Miałyśmy już wychodzić z domu gdy usłyszałyśmy głos wujka.
- Amanda pilnuj Brok! -powiedział i się zaśmiał.
- Dobrze, dobrze będzie wszędzie chodziła ze mną, no oprócz toalety. -zaśmiała się i wyszłyśmy z domu. Szłyśmy około 15 minut gdy ujrzałam duży budynek.
- To...to nasza szkoła? -zapytałam Amandy.
- Tak, duża co nie? -zaśmiała się i weszłyśmy do budynku. Rozglądałam się po korytarzach gdy nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Uważaj trochę co? -powiedział zdenerwowany.
- Dobra, nic Ci chyba się nie stało.
- Może i nie, ale patrz, żeby tobie nic się nie stało. -powiedział i się zaśmiał.
- Dobra Justin spierdalaj od niej. -wtrąciła się Amanda i pociągnęła mnie pod salę gdzie miałyśmy mieć lekcję chemii. Weszłam z Amandą pod klasę i zobaczyłam, że Justin siedzi w ławce z jakimś chłopakiem. * No tego mi jeszcze brakuje, żeby Justin był ze mną w klasie. * Chłopaka który siedział, z Justinem kogoś mi przypomina.
- Ej, Amanda kto to jest ten chłopak co siedzi z tym..no Justinem -zapytałam cicho, żeby pani nie usłyszała.
- Harry. -odpowiedziała i się na niego spojrzała.
Wiedziałam, że go skądś kojarzę to ten sam chłopak co siedział koło mnie w samolocie. Lekcje minęły szybko i za nim się obejrzałam zadzwonił dzwonek na przerwę.
- Brook idziemy teraz na Lunch i od razu poznam Cię z moją paczką, bo oni uczą się w innej klasie. -powiedziała Amanda na co się tylko uśmiechnęłam. Weszliśmy na stołówkę i podeszliśmy do stolika przy którym siedziały 3 dziewczyny i 4 chłopaków.
- Siemanko, poznajcie moją siostrę Brooklyn. -powiedziała do grupki osób na co odpowiedzieli cześć i po kolei mówili swoje imiona. Zauważyłam, że Amanda podeszła i na przywitanie pocałowała niebieskookiego szatyna. * Amanda ma chłopaka? To do niej nie podobne, zawsze była miłą i spokojną dziewczyną
- O czym tak myślisz Brook? - zapytała Amanda przytulając Richarda. 
- O niczym. -powiedziałam i zaczęłam jeść lunch. Po 20 minutach zadzwonił dzwonek na naszą ostatnią lekcję czyli polski. Poszłyśmy pod klasę i usiadłyśmy w ławce. Był to mój ulubiony przedmiot więc siedziałam i słuchałam uważnie nauczycielki. Gdy dzwonek zadzwonił razem z Amandą wyszłam ze szkoły i zobaczyliśmy, że stoi wujek w swoim porsche. Wsiadłyśmy do niego a on oznajmił, że zabiera nas na zakupy do centrum handlowego. Ucieszone jechałyśmy i po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Chodziłyśmy ze sklepu do sklepu i kupowałyśmy ubrania. Po dwóch męczących dla wujka godzinach wyszłyśmy z C.H z rękoma pełnymi toreb. Wsadziłyśmy wszystko do bagażnika i pojechaliśmy do domu. Gdy byliśmy pod domem wyciągnęłyśmy z bagażnika torby z zakupami i weszłyśmy do domu. 
- A co wy centrum handlowe okradłyście? -zapytała ciocia i zaczęła się śmiać. 
- Tato zabrał nas na zakupy po szkole. Teraz idziemy to wszystko rozpakować. -powiedziała Amanda i poszłyśmy do swoich pokoi. Rozpakowywanie toreb zajęło mi około godziny. Usłyszałam jak ciocia woła nas na kolację więc zeszłam na dół i usiadłam przy stole. Po chwili przyszła Amanda i zaczęliśmy jeść. 
- Dziewczynki jak zjecie to nie odchodźcie od stołu, razem z mamą chcemy wam coś powiedzieć. -powiedział wujek i kończył jeść. Zrobiłyśmy to samo i czekałyśmy na wiadomość od wujka i cioci. 
- Więc tak, Brooklyn będziemy starali się o adopcję dla Ciebie i będziesz naszą córeczką. -powiedziała ciocia i mnie przytuliła. 
- Dziękuję. Jestem tak bardzo szczęśliwa, że mam was. -powiedziałam przez łzy w oczach. 
- Idźcie odrabiać lekcje i się połóżcie, bo jutro macie do szkoły. -powiedział wujek. Razem z Amandą wstałyśmy od stołu i poszłyśmy do swoich pokoi. Wzięłam torbę z książkami i odrobiłam pracę domową z matematyki i polskiego, bo więcej nic nie miałam zadane. Spakowałam lekcje na jutro, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki się wykąpać. Nalałam gorącej wody, rozebrałam się i weszłam do wanny zanurzając się w wodzie. Po 40 minutach woda robiła się chłodna więc umyłam ciało truskawkowym żelem a włosy rumiankowym szamponem. Wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i spuściłam wodę. Wytarłam ciało i włosy po czym się ubrałam w piżamę. Opłukałam wannę z piany i wyszłam z łazienki. Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam, że mam nieodczytaną wiadomość. 
* Od Amanda * 
HUUG ; C 

Odłożyłam telefon i pobiegłam do pokoju Amandy. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ją całą zapłakaną. 
- Co się stało ? - powiedziałam smutna. 
- Richard on...on ze mną zerwał.-powiedziała jąkając się przez płacz. 
- Nie przejmuj się kochanie. - przytuliłam ją do siebie i pozwoliłam aby wypłakała mi się. 
- Weź i się nie przejmuj po pół rocznym związku zerwał, bo mu się Sindy spodobała. 
- To ta blondi z naszej klasy? -zapytałam z "wywalonymi gałami" Amandy. 
- Tak to ten plastik. -powiedziała jeszcze bardziej płacząc. 
- Nie płacz, jutro ją zjedziemy zobaczysz ! -powiedziałam próbując ją pocieszyć. 
- Dziękuję, że jesteś nie wiem co bym zrobiła jak bym nie miała takiej siostry. -powiedziała i pocałowała mnie w policzek. 
- Nie dziękuj, zawsze mogłaś na mnie liczyć. Teraz spróbuj zasnąć, jutro rano musimy wstać a jest już po dwudziestej drugiej. -powiedziałam i wyszłam z pokoju Amandy. Położyłam się na swoim łóżku i zasnęłam.
                                                      *~*
Rano obudził mnie ten sam dźwięk co każdego ranka. Wyłączyłam go i szybko pobiegłam do pokoju Amandy. 
- Jak się czujesz? -powiedziałam przytulając ją.
- Nie za dobrze. -powiedziała Amanda ze łzami w oczach. 
- Nie płacz, idź się umyj i ubierz. -powiedziałam i wyszłam od Amandy ruszając w stronę swojego pokoju. Wzięłam z garderoby ubrania i poszłam do łazienki. Po 20 minutach zeszłam i usiadłam przy stole. Na śniadanie były tosty z serem które bardzo mi smakowały. Gdy zjadłyśmy wzięłyśmy torbę i wyszłyśmy z domu. 
- Mam plan co powiem na w-f do Sindy. -powiedziałam i się zaśmiałam.
- Co powiesz tej dziuni? -powiedziała z uśmiechem Amanda. 
- Zobaczysz w szkole, masz szczęście że w-f jest pierwszy. 
Weszłyśmy do szkoły i ruszyłyśmy w stronę szatni aby się przebrać. Sindy stała już przebrana w swoje różowe spodenki, białą bluzkę i kilo tapety na buzi. Nie zwracając uwagi na nią przebrałyśmy się i poszłyśmy na salę. Na rozgrzewkę musiałyśmy biegać 3 kółka sali. 
- Ej, Sindy może nie biegaj tyle bo się spocisz i tapeta z mordy ci spłynie. -powiedziałam i wszyscy zaczęli się śmiać. Podeszłam do Amandy i przybiłam jej piątkę. 
- Boli Cię to, że Richard zerwał z twoją siostrzyczką dla mnie? -powiedziała chytrze.
- Mnie nie boli, ale zaraz Ci morda zaboli. -powiedziałam i uderzyłam ją w twarz z pięści. Sindy zaczęła beczeć a łzy zmywały jej puder z twarzy. 
______________________________________________________Heej ;3 Będę pisała rozdziały z Kasią :D Ten napisałam ja mam nadzieję, że wam się podoba. 
Nowy rozdział będzie w piątek napisany przez Kasię, a teraz dam wam zdjęcia Richarda i Sindy. Te gwiazdki czerwone oznaczają moje myśli.
~ Bertina 

SINDY

RICHARD 























poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 4

4 KOMENTARZE=DALEJ 
ZOBACZCIE NOTKE POD ROZDZIAŁEM :)
Okey.-odpowiedziałam.
Wujek wziął moje walizki i ruszyliśmy do jego białego Porsche Panamera.
 Szybko zajęłam miejsce pasażera,a wujek kierowcy. Jechaliśmy około 10 minut. Gdy wjechaliśmy na podjazd olbrzymiej willi.
Pierwszy raz widziałam tak piękny dom o ile można go tak nazwać.
 Wysiadłam z samochodu i od razu naskoczyła na mnie Amanda krzycząc : BROOK!!!!!
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Chciałam się od niej oderwać, ale trzymała mnie tak mocno jakby
miała mnie zaraz udusić. Stałam w bezruchu jakieś 5 minut. Gdy w końcu dziewczyna zeszła ze
mnie. Weszliśmy do domu, przywitałam się z ciocią, która tuż po tym zaprowadziła mnie do
mojego nowego pokoju. Otworzyłam drzwi i moja szczęka automatycznie opadła ku ziemi. Pokój
był wprost przepiękny cały biały (to był mój ulubiony kolor) z wielkim łóżkiem na środku.

Stałam z nie dowierzaniem ponad 15 minut. Ciocia chyba myślała, że mi się nie podoba bo spytała:
-Nie podoba ci się? Jeśli coś jest nie tak to powiedz. Zmienimy Ci pokój lub sama go sobie umeblujesz.
-Ciociu skąd Ci to wgl przyszło do głowy?! Ten pokój -pomyślałam- jest jak z moich snów.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Uff... Już myślałam, że jest z nim coś nie tak. Ale cieszę się, że Ci się nie podoba.- odpowiedziała przytulając mnie.
Przez chwilę poczułam się jak w uścisku mamy, Której niestety już ze mną nie było. Łzy zaczęły
płynąć mi po policzkach. Ciocia chyba to poczuła, bo pocałowała mnie w czoło i powiedziała:
-Wszystko będzie dobrze skarbie. Masz nas, my Ci zawsze pomożemy.
-Wiem ciociu, wiem, ale nadal nie mogę się z tym pogodzić, że nie ma ich już ze mną. Ale dziękuję, że
jesteście przynajmniej będę miała z kim porozmawiać i nie będę z tym sama.
-Słonko my zawsze będziemy przy tobie.- przytuliła mnie i wyszła.
Za to właśnie ją kocham. Zawsze umie pocieszyć.
Gdy ciocia wyszła zamknęłam drzwi od pokoju i rozpakowałam swoje rzeczy. Miałam ich sporo więc
zeszły mi jakieś 4 godziny. Po rozpakowaniu się do pokoju wbiegła Amanda wołając mnie na kolację.
Zeszłam razem z nią do jadalni, w której siedział już wujek z ciocią. Przed zjedzeniem posiłku
pomodliliśmy się (modlitwa przed posiłkiem to taka nasza rodzinna tradycja)  Na kolację była sałatka z tuńczykiem i makaron z pesto. Zjadłam ze smakiem.Po 10-ciu minutach podziękowałam za posiłek, wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju.Od razu ruszyłam pod prysznic, bo była już 22:00, a jutro mam swój pierwszy dzień w nowej szkole.Prysznic zajął mi jakieś 15 minut. Czysta i pachnąca wyszłam z łazienki.
Byłam strasznie zmęczona więc nastawiłam tylko budzić i położyłam się do łóżka. Natychmiast odpłynęłam w krainę snów...

                                                                         ~ ~ ~ 
           Ciekawe jaki będzie pierwszy dzień w szkole Brooklyn :) Może Brook pozna nowych przyjaciół...
                                       Bardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze :*
                                                                 Do następnego :*
(jeśli ktoś chce żeby go informować o rozdziałach to niech napisze w komentarzu adres e-mail lub nazwę tt)
                                     

Nowe Postacie

                             Harry (17 lat) - Chłopak, którego Brook spotkała w samolocie.
                                                         Bardzo miły, lubi koszykówkę.
           Od razu wpadła mu w oko nasza główna bohaterka czy coś z tego będzie???

                                                                  Max - Wujek Brooklyn.
                                                 Jego żona to Jasmin , a córka to Amanda.
                                                            Bardzo dba o swoją rodzinę.
                                 Ma jakieś podejrzane interesy, ale nikt z rodziny o tym nie wie...

                                                                Jasmin- ciocia Brooklyn.
                                                          Żona Maxa, ma córkę Amandę.
                                                 Bardzo kochana ma dobry kontakt z Brook.
                                                               Ma własną agencję modelek.

                                                     Amanda (17 lat) - Kuzynka Brook.
                                                           Jej rodzice to Jasmin i Max.
                                               Wesoła nastolatka, ma dobry kontakt z Brook.

  
                                                                              ~ ~ ~
                                                   Nowi bohaterowie :) Co o nich sądzicie?




niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 3

Siedziałam obok przystojnego bruneta. Nie chciałam być natrętna dlatego nawet się nie odezwałam.
Stiuardesa kazała wszystkim zapiąć pasy,więc od razu
wykonałam czynność. Po 5-ciu minutach
samolot wystartował. Włożyłam w uszy słuchawki i podziwiałam widoki za oknem. Muszę przyznać
że podobał mi się ten krajobraz, takie piękne chmury...
Siedziało mi się bardzo wygodnie, ale czułam że ktoś mi się przygląda. Z ciekawości odwróciłam
głowę w stronę bruneta. Zarumieniłam się widząc jak się na mnie patrzy. Jednak po 15 minutach
zaczęło robić się to wkurzające. Więc oburzona, zaczęłam rozmowę:
-Czemu się tak patrzysz?! Ducha zobaczyłeś czy co?! - powiedziałam zdenerwowana.
Chłopak nie wiedział co odpowiedzieć. Po dłuższym zastanowieniu powiedział:
-Jesteś piękna dlatego się przyglądam i muszę przyznać, że cholernie seksowna. -odpowiedział zadowolony.
-Może i jestem ładna, ale proszę nie gap się więcej. -powiedziałam tym razem spokojnie
-Przepraszam już nie będę. -zrobił minę szczeniaczka -I tak wgl to jestem Harry.
-Miło mi Ja jestem Brooklyn. -mimowolnie się uśmiechnęłam
-Miło mi cb poznać Brook.-powiedział
Ja już tylko się uśmiechnęłam i nie odpowiedziałam. Reszta lotu minęła bardzo szybko...
Usłyszałam przez głośniki, że zbliżamy się do lądowania. Po 10-ciu minutach wylądowaliśmy.
Wyszłam z samolotu jak postrzelona. Byłam strasznie szczęśliwa, że za chwilkę zobaczę mojego
ulubionego wujka Max'a. Dawno go nie widziałam. Ciekawe czy się zmienił.- myślałam.
W oddali ujrzałam uśmiechniętego mężczyznę od razu wpadłam mu w ramiona i krzyknęłam:
-WUJKU!!! Tak tęskniłam- pocałowałam go w policzek.
-Brook spokojnie. Też się cieszę że cię widzę.-odpowiedział
(troszkę informacji o wujku)
Mój wujek to najlepszy człowiek jakiego znam. Z tego co wiem to ma żonę Jasmin i córkę Amandę,która jest w moim wieku więc zapewne będziemy razem chodziły do szkoły. Wujek był bogaty i mieszkał w ogromnej vilii. Nie wiem dokładnie gdzie pracuje i czym się zajmuje, bo zawsze to ukrywał. (koniec informacji)

-Dobra dość tego przytulania. Daj te walizki i jedziemy do domu. -powiedział wujek
-Okey. -odpowiedziałam...



                                                                    ~ ~ ~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
5 KOMENTARZY - DALEJ

Jest i 3 rozdział :) Mam nadzieję że się spodoba. Trochę krótki, ale następny będzie dłuższy
Jeśli czytacie to komentujcie, bo ja nie widzę sensu dalszego pisania skoro nikt nawet nie skomentuje :(

Rozdział 2

O 8:00 obudziły mnie oślepiające promienie słoneczne wpadające przez okno. Jak zawsze
zapomniałam opuścić rolety. Zwlokłam się z łóżka i od razu podeszłam do szafki wziąć przygotowane
wczoraj ciuchy. Poszłam do łazienki ubrałam się, związałam włosy w kucyk i umyłam zęby.
Zajeło mi to jakieś 10 minut to i tak długo jak na mnie. Bo większość nastolatek w moim wieku
na poranną toaletę potrzebuje minimum godziny, ale ja się nie maluję na codziennie i dlatego zajmuje mi to mniej czasu.
Po 15 minutach zeszłam na dół i zaczęłam się rozglądać za mamą która zawsze czekała na mnie
ze śniadaniem. Po chwili jednak uświadomiłam sobie że rodzice nie żyją. Nwm dlaczego, ale
jakoś nie mogę przyjąć tego do wiadomości. I pewnie dopóki się nie przeprowadzę to będę miała
tak na codziennie. Na szczęście dziś o 13 mam już samolot. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do
drzwi.
Źdźiwiłam się kto o tej porze może mnie odwiedzać. Z ciekawością podeszłam do drzwi i ujrzałam
moją przyjaciółkę Rose. Od razu wpadłam w jej ramiona i zaprosiłam do środka. Byłam szczęśliwa,
że chociaż ona o mnie pamiętała.
-Hej. Miło że wpadłaś - powiedziałam
-Hej. Jak mogłam nie przyjść?! Skoro dziś wyjeżdżasz i możemy się już nie zobaczyć
-Nawet tak nie myśl!!! Ode mnie tak szybko się nie uwolnisz
-Co racja, to racja jesteś strasznie upierdliwa.- zakpiła
We dwie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. Uwielbiam przebywać z Rose zawsze mamy się z
czego pośmiać. Automatycznie zapomniałam o wszystkich problemach. Nwm jak ona to robi, że
zawsze w jej towarzystwie jestem szczęśliwa.
Rozmawiałyśmy z Rose jeszcze przez godzinę. Ale ona musiała iść, ponieważ miała szkołę i nie
mogła jej zawalać przeze mnie.
Gdy Rose już wyszła spojrzałam na zegarek i była już 10:00. Szybko zrobiłam sb jakieś płatki,
które błyskawicznie zjadłam. Poszałam na górę po moje wszystkie walizki i postawiłam w korytarzu.
Była już 11:00 więc zadzwoniłam po TAXI i zamknęłam drzwi wychodząc z domu. Jeszcze przed
wyjazdem chciałam pojechać na cmentarz do rodziców zapalić znicze i się pomodlić.
Po 30 minutach byłam już w drodze na lotnisko. Jak na złość były straszne korki i bałam się
że nie zdążę na samolot. Ale na szczęście kierowca Taksówki znał bardzo dobry skrót. Więc
pojechaliśmy jakimiś uliczkami i po 10 minutach byłam już na lotnisku. Wysiadając
zapłaciłam i podziękowałam kierowcy. Biorąc wszystkie bagaże biegłam do budynku, ponieważ
zostało już tylko 5 minut do odlotu. Na szczęście w ostatniej chwili dobiegłam do bramek.
Sprawdzono moje walizki i bilety. Z ulgą weszłam na pokład samolotu. Zajęłam swoje miejsce.
Siedziałam obok ...




                                                                 ~ ~ ~ 
Jest i 2 rozdział :) mam nadzieję że się spodoba :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Rozdział 1



Brooklyn była zmuszona do przeprowadzki, ponieważ jej rodzice nie żyją ,a była jedynaczką.
Jej najbliższą rodziną był wujek Max, który mieszkał w Kanadzie.Ciężko dla niej jest opuścić
rodzinne miasto i przyjaciół, których kocha nad życie. Ale nie miała wyboru więc spakowała
się, bo jutro o 13 ma samolot.

BROOKLYN POV

Dlaczego akurat mnie to spotkało?! Dlaczego Bóg musiał zabrać mi akurat ich??
Chyba nigdy się z tym nie pogodzę, ale muszę być silna. Oni na pewno patrzą na mnie tam
z góry i nie chcieliby żeby coś mi się stało więc zrobię to dla nich i będę o sb dbała.
Zawsze tak mówię ale jednak i tak kaleczę swoje ciało. Te myśli nie dawały mi spokoju.

O 18 byłam już całkowicie spakowana i totalne zmęczona po tym dniu. Pozbawiona wszelkich
sił i chęci do życia padłam na łóżko, gdy nagle poczułam głód. Zeszłam na dół żeby zrobić
sobie jakieś kanapki. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki do wykonania kanapek.
Po przygotowaniu posiłku poszłam do salonu i padłam na kanpe. Włączyłam TV akurat leciały
wiadomości i jak na złość mówili o wypadku moich rodziców. Słona ciecz zaczęła płynąć po
moich policzkach. Szybko zmieniłam kanał na jakiś program muzyczny i jakimś sposobem bardzo
minie to uspokoiło. Po skończonym posiłku wyłączyłam telewizor i poszłam do swojego pokoju.
Wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Uwielbiam brać długie prysznice bardzo mnie to odpręża
Umyłam się arbuzowym żelem, a włosy umyłam truskawkowym szamponem. Po 5-ciu minutach
wyszłam z łazienki ubrana już w piżamę i czyściutka. Spojrzałam na zegarek była już 22:30.
Było już późno, a jutro muszę szybciej wstać, bo o 12 mam być już na lotnisku. Z tymi myślami poszłam spać. 



                                                                ~ ~ ~






Pierwszy raz piszę opowiadane więc jeśli coś jest nie tak lub wam się nie podoba proszę mówicie !!!  

Proszę o szczere opinię. 

Bohaterzy



Brooklyn to siedemnastoletnia dziewczyna która po stracie rodziców była silna.
Ale wszystkie swoje emocje i urazy po stracie zostawiała na rękach (chyba wiecie o co chodzi)


Justin to osiemnastoletni chłopak który był znany w całym mieście jako CZŁOWIEK BEZ SERCA
dlatego że był w gangu i zabijał każdego kto stanie mu na drodze. Justin jednak też miał
urazę po stracie ojca, który zginął w wypadku.

                                                                   ~
Bohaterzy będą dodawani wraz z ich pojawieniem się (pod lub przed rozdziałem)